Historia ta jest bezpośrednio związana z pracami ekshumacyjnymi prowadzonymi przez Instytut Pamieci Narodowej w lipcu 2018 roku. Prace te miały na celu odnalezienie i identyfikację żołnierzy Wojska Polskiego we wrześniu 1939 roku. W trakcie poszukiwań wrześniowych mogił w rejonie wsi Piotrowe Pole natrafiono ponadto na szczątki człowieka, który jak wynikało z przedmiotów które znaleziono wraz z nim w mogile, został pochowany w okresie Wielkiej Wojny. Jego tożsamość i historię wydobył z otchłani zapomnienia Sławomir Kurek, historyk i regionalista, autor niniejszego opracowania. Zapraszamy do lektury.
Piotrowe Pole to dziś mało znana osada leśna leżąca przy ważnym niegdyś trakcie zwanym "Gościńcem ostrowieckim". Zawsze była gościnna podróżnym oraz szukającym schronienia w Puszczy Iłżeckiej Obrońcom Ojczyzny. Tu znajdowali schronienie Powstańcy Styczniowi. Tu również gromadzili się we wrześniu 1939r. żołnierze polscy po Bitwie pod Iłżą 8-9 IX 1939 roku zepchnięci w lasy w nierównej walce z pancernymi zagonami niemieckiego agresora. Tutaj, po wspomnianej bitwie, gen. Stanisław Skwarczyński, dowódca Południowego Zgrupowania Armii "Prusy" rozkazem rozwiązał Zgrupowanie zlecając przedzieranie się przez nieprzyjacielskie pozycje małymi grupami w celu dalszej walki. Teren wokół Piotrowego Pola był miejscem gdzie pierwsi konspiratorzy gromadzili broń po wrześniowych żołnierzach. Tę historię większość już zna. Była ona bowiem tematem wielu obszernych i ciekawych publikacji, które są szeroko dostępne dla zainteresowanych.
Historia, którą zamierzam przedstawić, dla mnie zaczęła się ponad ćwierć wieku temu. Wówczas jako student II roku historii, zapalony harcerz wraz kolegą nauczycielem organizowaliśmy tygodniowy biwak harcerski dla młodzieży szkolnej Szkoły Podstawowej w Jasieńcu Iłżeckim. Teren wydawał na się ciekawy, tajemniczy a więc przygoda na nas czekała nie było na co czekać. Pieszo wyruszyliśmy z Jasieńca przez pola, dukty leśne wypatrując celu, który czekał na nas gdzieś tam daleko w lesie. Po kilkugodzinnym marszu zaczęła w oddali wyłaniać się wielka polana, i wszyscy coraz częściej, głośniej i radośniej zaczęli podnosić głowy i wzrok szeptając „ jest! To Piotrowe Pole. Z leżni leśnej zwanej „Ciętą” skręciliśmy w prawo na „Ostrowiecki Gościniec” aby na skraju polany skręcić w lewo na drogę wzdłuż której widać było nieliczne zabudowania wiejskie. Na skrzyżowaniu tej drogi z gościńcem ostrowieckim, po lewej stronie zauważyłem duży krzyż otoczony płotkiem. Za tym krzyżem widać było mały kopczyk a obok leżący stary, zmurszały krzyż. Od razu pomyślałem – stara mogiła.
Gdy dotarliśmy na wschodni skraj wsi, naprzeciw chaty mieszkającego tam wówczas starszego, samotnego człowieka zaczęliśmy rozbijać namioty i urządzać całe obozowisko. Gdy nasze prace zbliżały się do końca, zauważyłem tego gospodarza, że z zaciekawieniem przygląda się nam z sieni swojej drewnianej chatki. Z kolegą podeszliśmy do furtki jego zagrody zachęcając tym jego do podejścia. Przywitaliśmy się, przedstawili i zapytali czy będzie możliwość skorzystać z jego studni na korbę bo wiadomo wody będzie dużo potrzeba dla nas wszystkich. Zgodził się bez wachania a my ucieszyliśmy się, że będziemy mieć przychylnego „sąsiada” i gospodarza. Dziś pamiętam, że ten miły pan nazywał się Klepacz i trudnił się wyrobem klepek na beczki i inne wiejskie naczynia – był bednarzem. Na jego podwórku widać było zgromadzony surowiec do tej produkcji. Po wieczornej kolacji i apelu wszyscy położyliśmy się spać w naszych namiotach oczywiście nad wszystkim czuwała warta, która zgodnie z planem zmieniała się co godzinę .Oczywiście cały biwak był dobrze zaplanowany bo oprócz oczywistych pobudek, zapraw porannych, apeli i zajęć służb dyżurnych poznawaliśmy najbliższą okolicę – oczywiście las. W czasie wspólnych rozmów przy ognisku na wiele różnych tematów dotyczących historii, wsi Piotrowe Pole zapytałem „naszego” gospodarza o historię tej mogiły za krzyżem. Pamiętam, że powiedział „… tam leży…….(podał nazwisko które wkrótce zapomniałem)”. Któregoś dnia podczas tego biwaku zebrałem chętnych na „wyprawę” aby zrobić nowy krzyż na tej mogile i uporządkować teren przy krzyżu. Siekierą ścięliśmy brzózkę i starym znalezionym gwoździem zbiliśmy i wkopaliśmy krzyż. Teraz mogiłka prezentowała się o wiele lepiej. Biwak zakończył się wszyscy byli rozradowani po tygodniowym pobycie w lesie. Było żal żegnać się z biwakowiskiem i „naszym” panem Klepaczem. Biwaki jeszcze organizowaliśmy czterokrotnie starając się za każdym razem aby miejsca były ciekawe i miłe dla wypoczynku dla nas wszystkich. Piotrowe Pole i pana Klepacza odwiedziliśmy jeszcze raz z biwakiem następnego roku ale wówczas zachorował i rodzina zabrała go do szpitala . Po zakończeniu biwaku i powrocie do domów dowiedzieliśmy się, że pan Klepacz zmarł. Zawsze kiedy odwiedzam z rodzinne groby na nowym cmentarzu w Iłży zatrzymuję się pyz nagrobku p.Klepacza, który jest widoczny w bocznej alejce prowadzącej do wejścia na nowy cmentarz od strony drogi do Pakosławia. Piotrowe Pole odwiedzałem wielokrotnie przy różnych okazjach i zauważyłem, że „nasz” brzozowy krzyż został zastąpiony metalowym. A więc ktoś się zainteresował i zamienił na bardziej trwały.
Wydawać by się mogło, że to będzie już koniec mojej „przygody” z tą mogiłą. Jest krzyż, ktoś nawet zapala znicze bo są wypalone szklane miseczki a więc jest i czyjaś pamięć. Ale jednak los szykował mi kolejną niespodziankę a zarazem przygodę z tą nieznaną, leśną mogiłą przy Piotrowym Polu. Minęły lata, jesienią 2017 roku wraz z grupą przyjaciół i znajomych tj. Tomkiem Glińskim, Pawłem Nowakowskim i Krzysztofem Wicikiem zaczęliśmy coraz silniej myśleć o projekcie uporządkowania mogił żołnierzy poległych w Bitwie o Iłżę we wrześniu 1939roku. Oczywiście główne ekshumacje były w latach 40-tych i 60-tych w wyniku których powstał w 1969 roku Cmentarz - Mauzoleum w Iłży i zbiorowa mogiła żołnierska w Grabowcu. Jednak w dalszym ciągu budziły się wielkie wątpliwości czy naprawdę ekshumowano wszystkie mogiły. Dochodziły bowiem do nas sygnały, że w lesie rzechowskim - miejscu pierwotnej mogiły żołnierzy polskich poległych w porannym ataku 9 września 1939 roku w dalszym ciągu , pod leśną ściółką „walają się” ludzkie szczątki. Sprawę tą dość dokładnie zbadaliśmy utwierdzając się w przekonaniu, że rzeczywiście tak jest i coś należy z tym zrobić. Na wzgórzu zamkowym z Pawłem Nowakowskim „na brudno” zredagowaliśmy list do Instytutu Pamięci Narodowej o pomoc w tym przedsięwzięciu. Odpowiedź przyszła zadziwiająco szybko, telefonicznie umówiliśmy się na spotkanie z przedstawicielem IPN – Piotrem Kedziorą-Babińskim. Do spotkania doszło w pewną niedzielę w miejscu równie ciekawym bo w „malinowym chruśniaku” Leśmiana gdzie na ławeczkach omawialiśmy kolejne kroki jakie musimy zrobić aby zacząć realizować nasz projekt. Nie czas w tym miejscu na opisywanie długiej kwarantanny akt PCK, Listy poległych, Ksiąg parafialnych, protokołów ekshumacyjnych itp. Bo temat na osobny artykuł i o wiele większe opracowanie.
Nie mniej jednak przeglądając w/w akta natrafiliśmy na informację z grudnia 1939 roku, z której wynikało, że koło wsi Piotrowe Pole znajduje się mogiła dwóch nieznanych żołnierzy Wojska Polskiego. Nieznana mogiła obok krzyża sama wpisywała się na listę poszukiwań. Po ekshumacjach w lasku rzechowskim i obok tzw. "Strażowej" przy wsi Zawały przyszedł czas aby zająć się tą nieznaną mogiłą przy Piotrowym Polu. Pech chciał, że zepsuła się koparka i roboty ziemne musieliśmy wykonywać ręcznie łopatami co nie było rzeczą łatwą zważając na gęste korzenie . Tym razem mogiła okazała się pusta. Zdarza się i tak pomyśleliśmy wszyscy i zrezygnowani zamierzaliśmy opuścić to miejsce gdy wtem usłyszeliśmy znany nam warkot koparki. Naprawiony sprzęt był gotów do akcji ale po co przecież pod żelaznym krzyżem nic nie było. Archeolodzy zaproponowali aby zebrać ziemię bliżej tego dużego krzyża tuż obok płotka. Mieli rację po usunięciu wierzchniej warstwy ukazała się ciemna plama przypominająca wkop pochówkowy.
Na głębokości około 1,5 metra ukazał się czubek buta. A więc jest żołnierz pomyśleli wszyscy widząc, że buty mają cholewy. Maszyna stop i archeolodzy delikatnie i dokładnie zaczęli odsłaniać cienkie warstwy piachu odsłaniając kości. Na wysokości miednicy szkieletu znaleźli duże dwa scyzoryki, może to zwiadowca?
Ktoś skomentował ale dalsze prace odsłoniły skórzany portfel, w którym były …..carskie kopiejki. A więc Rosjanin.
No cóż w pierwsza wojnę też ginęli żołnierze i trafił się Rosjanin. Jednak medalik, który pokazał się na koniec prac obalił wszystkie dotychczasowe hipotezy dotyczące osoby, którą ekshumowano.
Medalik okazał się być pamiątką misji Maryjnych z Iłży z 1906 roku. A więc to nasz krajan, tylko kto? Wówczas przypomniałem sobie opowieść p.Klepacza sprzed lat ale nazwiska które on wspominał nijak nie mogłem sobie przypomnieć. Pytałem starsze osoby, które mogły coś na ten temat powiedzieć ale nic nie wnosiło to do naszej sprawy ustalenia personali tego człowieka którego szczątki złożono do trumienki drewnianej i zamierzano pochować wraz z wrześniowymi żołnierzami na cmentarzu w Grabowcu. Przez przypadek w targowy poniedziałek spotkałem pana Stanisława Ziewieckiego z Kotlarki, który nie raz służył nam pomocą opowiadając znane mu fakty z dziejów naszej okolicy i kiedy z jego ust padło nazwisko …. Mazurek… runęła we mnie blokada, która nie pozwalała przypomnieć sobie nazwisko, które wymieniał kiedyś p. Klepacz opowiadając kto jest koło krzyża pochowany. A. więc mamy nazwisko Mazurek. Kiedy za parę dni odwiedził mnie p.Ziewiecki i oznajmił, że to są szczątki Antoniego Mazurka, który został tam pochowany podczas Wielkiej Wojny. Kolejne puzle układanki dołożył Paweł Nowakowski odnajdując informacje w Iłżeckich aktach parafialnych sporządzoną po rosyjsku, z której wynikało, że 28 lipca 1915 roku Antoni Mazurek lat 53 został zastrzelony przez Austriaków we wsi Piotrowe Pole. Był on mieszkańcem Błazin. Taki wiek stwierdził również antropolog badający kości podczas ekshumacji. Dodał on również, że zmarły cierpiał na gruźlicę kości, która bardzo je zniekształcała. Odnaleźliśmy również współczesnych potomków Antoniego Mazurka. No tak ale co dalej ze szczątkami zastrzelonego przez austriackiego wartownika Mazurka, który być może nie usłyszał komend w obcym języku bądź ich nie rozumiał? Zginął niosąc wodę z jedynej wówczas studni, która znajdowała się w gospodarstwie p. Kiepasa z Piotrowego Pola dla zwierząt i własnej rodziny, z którymi schronił się w lesie obok Piotrowego Pola przed działaniami wojennymi, które w tym czasie rozgrywały się w okolicy. I znów myśl porozmawiajmy z księdzem Edwardem Skorupą proboszczem parafii w Koszarach to jego teren. Z tą myślą udaliśmy się z Pawłem Nowakowskim do kościoła w Koszarach aby porozmawiać o tej sprawie z Proboszczem. I kolejna niespodzianka. Oczekując na księdza przed wejściem do kościoła, po prawej stronie zauważyliśmy tablicę poświęconą ofiarom wojny. O dziwo na dodanej do niej małej tablicy wraz z innymi nazwiskami zauważyliśmy napis … Antoni Mazurek lat 53 zastrzelony przez Austriaków 28.VII.1915 roku we wsi Piotrowe Pole.
A więc historii zatoczyła koło. Ksiądz Edward słuchając naszej opowieści bez wahania zgodził się na pochówek „naszego” Mazurka, który jako że jest ofiarą wojny będzie miał nagrobek, na koszt państwa tak oznajmił przedstawiciel IPN Piotr Kędziora-Babiński. Konkretny termin pochówku zostanie ustalony po przejęciu szczątków Antoniego Mazurka od proboszcza parafii w Grabowcu ks.kan. Zbigniewa Wypchło i podany do ogólnej wiadomości.
autor: Sławomir Kurek